Dzisiejszy dzień rozpocząłem od wizyty w Trinity College, najlepszym irlandzkim uniwersytecie założonym już w 1592 roku. W ciągu 30 minut wycieczki z przewodnikiem (świeżym absolwentem literatury angielskiej) dowiedziałem się całkiem sporo o tym miejscu. Zwieńczeniem wycieczki była wizyta w Starej Bibliotece, w której przechowywany jest najstarszy, bo z VIII wieku, ocalały europejski manuskrypt - Book of Kells. Przed przyjazdem tu czytałem ciekawą książkę autorstwa Thomasa Cahilla, która opisuje kluczową rolę irlandzkich wczesnośredniowiecznych klasztorów w przechowaniu rzymskiej tradycji i kultury. Gdyby nie pracowici irlandzcy mnisi, nie dotrwałoby do dzisiaj wiele klasycznych dzieł pisanych w łacinie i grece. Można powiedzieć, że w pewnym sensie I Irlandia ocaliła zachodnią cywilizację.
Po Trinity College odwiedziłem National Art Gallery, gdzie mogłem obejrzeć obrazy Yeatsa i Caravaggia. Dostałem nawet za darmo audioprzewodnik, i to po polsku, więc nie musiałem składać zażalenia tak jak ostatnio minister Radek Sikorski w Carcassone. Później naleśniki w Lemon Crepe (polecam!) i wizyta w dwóch parkach: Stephen's i Merrion Square. Przy tym drugim jest dom, w którym mieszkał Erwin Schrödinger. W międzyczasie byłem jeszcze w Little Dublin Museum, gdzie znajduje się wiele drobnych eksponatów związanych z XX-wiecznym Dublinem, np. mównica, z której przemawiał J. F. Kennedy w czasie wizyty w Irlandii (nawiasem mówiąc, była to ostatnia mównica, z której przemawiał).
Popołudniu postanowiłem udać się na specjalną i, jak się okazało, obfitującą w piękne (trochę włoskie?) widoki. Napiszę więcej jutro, a dzisiaj na zachętę tylko zdjęcie z (mało irlandzką) nazwą ulicy :)