Po powrocie z Inisheere, chcąc zaspokoić swój głód, udałem się do słynnego baru McDonaghs, gdzie można dostać najlepsze w Galway, a może i w całej Irlandii, fish & chips. Nie zawiodłem się - porcja była duża i smakowała znakomicie. Moim planem na wieczór było następnie posłuchanie muzyki na żywo w jednym z tutejszym pubów. Trafiłem ostatecznie do Taaffy'ego, gdzie przy pincie Smithwicksa przeczytałem kolejny rozdział Uczty dla Wron. Polecam, przyjazna atmosfera irlandzkiego pubu każdemu przypadnie do gustu.
Dzisiaj rano przed wyjazdem na wycieczkę do Klifów Moheru (o tym następny post), wybrałem się do miejskiego muzeum w Galway. Ciekawa była ekspozycja dotycząca filmu w Irlandii. Przez prawie cały XX wiek w Irlandii panowała bardzo surowa cenzura, która uniemożliwiała wyświetlanie filmów ukazujących postawy niezgodne z nauczaniem Kościoła Katolickiego. Niedopuszczalne było pokazywanie produkcji, w których negatywni bohaterowie odnoszą zwycięstwo albo które promowały postawy niepatriotyczne. Równie interesująca była wystawa plakatów zagrzewających do boju Irlandczyków w czasie I wojnie światowej (w czasie II wojny światowej Irlandia zachowała neutralność).
Na tym zakończyłem poznawanie Galway. Warto było odwiedzić to tętniące życiem miasto.